Standardowa, montowana w większości niskobudżetowych drukarek 3D, mosiężna dysza nie nadaje się do drukowania z bardziej wymagających tworzyw, które charakteryzują się dużą twardością oraz właściwościami ścieralnymi. Z tego właśnie powodu na rynku pojawia się coraz więcej dyszy przeznaczonych do filamentów specjalnych. Najnowszą z nich jest wyprodukowana przez szwedzką firmę 3DVerkstan, Olsson Ruby.
Cechą charakterystyczną nowej dyszy jest – jak sama nazwa wskazuje, końcówka wykonana z rubinu. Kamień ten jest jednym z najtwardszych znanych minerałów. Jego twardość to dziewięć w skali Mohsa, a twardszy od niego jest tylko diament. W związku z powyższym jest bardzo wytrzymały oraz odporny na zadrapania.
Tradycyjne dysze mosiężne są bardzo łatwo ścieralne. Można się o tym przekonać drukując na przykład z filamentów z włóknem węglowym. Po kilkunastu godzinach druku ich średnica może ulec zauważalnemu powiększeniu. Mosiądz posiada też jednak inną cechę, którą można uznać za pożądaną. Jest nią doskonałe przewodnictwo cieplne.
W odróżnieniu od innych firm, które wykonują wytrzymałe dysze ze specjalnych materiałów, takich jak chociażby wolfram, 3DVerkstan postanowiła skorzystać ze znanych dobrodziejstw mosiądzu, wzbogacając go o rubinową wkładkę, zwiększającą jego punktową wytrzymałość na ścieranie. Dzięki temu zabiegowi możliwe jest drukowanie z wszelkiego rodzaju mniej lub bardziej znanych kompozytów zawierających w swoim składzie na przykład włókno węglowe. Oprócz tego dysza radzi sobie też bez problemu z tradycyjnymi filamentami, takimi jak PLA, ABS, PET, czy nylon.
Olsson Ruby była przez miniony rok intensywnie testowana przez użytkowników rozsianych po całym świecie. Jedną z firm, która miała możliwość poznać jej zalety jest Norautron. Znana jest ona przede wszystkim z produkcji wszelkiego rodzaju elektroniki. Do chwili obecnej w przedsiębiorstwie tym wykorzystuje się omawiane dysze w połączeniu z filamentem colorFabb XT-CF20 do drukowania osprzętu przydatnego w procesie produkcyjnym.
Dysze można nabyć u kilku europejskich przedstawicieli, w cenie około 80€ netto. Niestety w chwili obecnej dostępna jest tylko wersja kompatybilna z głowicami na filament 2.85/3.00 mm.
Formlabs – czołowy producent drukarek 3D drukujących z żywic światłoutwardzalnych w technologii SLA – The Form 2, ustanowił krakowską firmę CadXpert autoryzowanym dystrybutorem swoich rozwiązań w Polsce. Współpraca będzie dotyczyć zarówno sprzedaży pełnego portfolio produktów firmy i budowy kanałów sprzedaży, lecz również zapewnienia autoryzowanego serwisu, obejmującego pełne wsparcie techniczne użytkowników oraz opiekę gwarancyjna i pogwarancyjną.
Dotychczas w Polsce nie było autoryzowanego dystrybutora Formlabs, a oferowane w kraju drukarki 3D firmy trafiały na rynek przez kanał sprzedażowy niemieckiego iGo3D. Skutkiem tego był brak autoryzowanego serwisu oraz bezpośredniej opieki gwarancyjnej i pogwarancyjnej. Problematyczny bywał też długi czas oczekiwania na zamówione materiały i akcesoria do drukarek 3D.
Uruchomienie przez Formlabs oficjalnego kanału sprzedaży w Polsce stanowi kolejny krok rozwoju na Europę Środkowo – Wschodnią. CadXpert zapewni kompletną obsługę sprzedażową i opiekę posprzedażną. Otwarcie magazynu w Polsce umożliwia otrzymanie zamówionych urządzeń i materiałów eksploatacyjnych oraz niezbędnych akcesoriów już w następnym dniu roboczym. Jednocześnie CadXpert otwiera jedyne w Polsce centrum serwisowe Formlabs z wykwalifikowaną przez producenta kadrą pracowników.
Drukarki 3D The Form 2 dzięki szerokiej gamie żywic znajdują zastosowanie m. in. w firmach z branży jubilerskiej, mechaniki precyzyjnej czy dentystycznej. Różnorodność materiałów o odmiennych właściwości fizycznych i mechanicznych, pozwala na wykonywanie prototypów, modeli koncepcyjnych oraz funkcjonalnych. Urządzenie umożliwia drukowanie modeli z żywic standardowych (dostępnych w kolorach: transparentny, biały, szary i czarny), żywic funkcjonalnych (Tough, High Temperature, Flexible i Durable) specjalistycznych żywic do odlewnictwa (Castable) oraz dedykowanych do branży dentystycznej (Dental SG).
Specjalistyczne materiały pozwalają na wykorzystanie ich w branży medycznej. Żywica Dental SG to pierwsza na rynku biokompatybilna, certyfikowana (EN-ISO 10993-1:2009/AC:2010, USP Class VI) żywica do desktopowych drukarek 3D pracujących w technologii SLA.
CadXpert działa na polskim rynku druku 3D od połowy 2013 r. Jest dystrybutorem drukarek 3D MakerBot, a od zeszłego roku także pełnego portfolio produktów właściciela tej marki – Stratasysa. Posiada w ofercie także skanery 3D – Fuel3D, Einscan-PRO oraz eviXscan 3D.
Zaledwie kilka dni temu, w artykule podsumowującym miniony rok pt. „Jakie odpowiedzi przyniósł rok 2016…?„, w części poświęconej predykcjom Gartnera w obszarze wzrostu ilości sprzedanych drukarek 3D napisałem, że po raz kolejny rok z rzędu wyniesie on ok. 100%. Cóż, nie mogłem się chyba bardziej pomylić…? Chociaż sam Gartner nie przedstawił jeszcze żadnych oficjalnych raportów w tym temacie, konkurencyjna firma badawcza – CONTEXT, przedstawiła wyniki sprzedażowe drukarek 3D za trzy pierwsze kwartały 2016 r. Dobra wiadomość jest taka, że wzrost cały czas jest. Zła – że wyhamował do 25%.
W ciągu pierwszych trzech kwartałów 2016 r. sprzedano 217.073 drukarki 3D, z czego aż 96% stanowiły urządzenia niskobudżetowe, o średniej cenie poniżej 1000$. Z drugiej strony – za 78% przychodów odpowiada segment wysokobudżetowy, co po raz kolejny udowadnia, że w branży druku 3D wciąż bardziej opłaca się sprzedawać mniej, ale za wyższą cenę…
Sprzedaż niskobudżetowych drukarek 3D wzrosła o 27% w stosunku do analogicznego okresu w 2015 r., podczas gdy sprzedaż urządzeń wysokobudżetowych spadła o 12%. Przez pierwsze trzy kwartały 2016 r. sprzedano zaledwie 7726 systemów do zastosowań profesjonalnych – spadek sprzedaży zanotował nawet segment drukarek 3D do metalu, które są najbardziej pożądanym typem urządzeń przez branżę przemysłową i medyczną.
Jeśli chodzi o urządzenia niskobudżetowe, liderem w dalszym ciągu pozostaje tajwański XYZPrinting z wynikiem 46.300 szt. sprzedanych drukarek 3D co daje 22% udziału w rynku. Na drugim miejscu znajduje się holenderski Ultimaker z wynikiem 17.999 szt., na trzecim amerykański M3D (drukarka 3D Micro), a na czwartym i piątym chińskie Flashforge oraz Monoprice, którego posiadacze zdominowali w zeszłym roku amerykańskiego Reddita.
Ciekawie przedstawia się kwestia przychodów w tym segmencie. Okazuje się, że o ile oferowanie super tanich drukarek 3D przez XYZPrinting przekłada się fantastycznie na ich sprzedaż, tak w kwestii przychodów ze sprzedaży wygląda to już dużo gorzej… W ciągu trzech pierwszych kwartałów 2016 Tajwańczycy zanotowali wynik finansowy na poziomie 22 mln $, podczas gdy Ultimaker i MakerBot odpowiednio po 33,2 oraz 31,4 mln $. Tym samym Ultimaker sprzedał 2,5 razy mniej drukarek 3D od XYZPrinting, lecz równocześnie przynisło mu to 11,2 mln $ więcej przychodu.
Tak jak ludzie wciąż czekają na tanie drukarki 3D – tak w dalszym ciągu jest to mało opłacalny biznes…
Jeśli chodzi o segment maszyn wysokobudżetowych, czołówka firm pozostała w dużej mierze bez zmian. Liderem pozostaje Stratasys, a kolejne miejsca zajmują EOS, 3D Systems, SLM Solutions oraz sprzedany w zeszłym roku GE – Concept Laser. W tym miejscu warto zaznaczyć, że w przypadku w/w firm wysokie przychody są generowane z jednej strony przez sprzedaż nowych maszyn, lecz z drugiej – materiałów eksploatacyjnych, których koszty są bez porównania wyższe niż w segmencie niskobudżetowego FDM…
Chociaż wciąż nie znamy wyników sprzedażowych za Q4 2016 r., można założyć, że nie będą one specjalnie zawyżały wyniku rocznego. O ile istnieje realna szansa, że w ujęciu całkowitym wzrost sprzedaży drukarek 3D przekroczy ostatecznie 30%, o tyle jest to wielce rozczarowujący wynik w kontekście dotychczasowych predykcji największego centrum badawczego – Gartnera.
Chris Connery – VP w firmie CONTEXT tłumaczy niższy wzrost sprzedaży trzema czynnikami:
oczekiwaniem segmentu przemysłowego na wejście na rynek nowych technologii w postaci Multi Jet Fusion HP, CLIP Carbon oraz Nano Particle Jetting XJeta,
oczekiwaniem na efekty przejęcia przez GE Concept Laser i Arcam AB
konieczność przejścia technologii addatywnych z obszaru szybkiego prototypowania w obszar produkcyjny.
Wg Gartnera, w 2018 roku sprzedaż drukarek 3D powinna wynieść 1,8 mln sztuk rocznie. Po roku 2016 wydaje się to niemożliwe…
NEA 3D zadebiutowała na Indiegogo w pierwszej połowie 2015 roku. Była to jedna z pierwszych desktopowych drukarek 3D, która wyróżniała się nie tylko niebanalnym wzornictwem, ale szeregiem funkcji, które dzisiaj odbierane są już jako standard. Niestety piękna historia nie zakończyła się happy endem…
Na papierze wszystko wyglądało idealnie. Całkiem nieźle przygotowana kampania, a i sam produkt też niczego sobie. Urządzenie dostępne było w kilku wersjach konfiguracyjnych oraz kolorystycznych. Każdy mógł wybrać coś dla siebie. Nie dziwi więc fakt, że czterystu 45 „darczyńców” złożyło się na 330% zakładanego budżetu. Pozostało tylko czekać na swój upragniony egzemplarz. Niestety czekanie okazało się być bezcelowe.
W momencie kiedy miała nastąpić realizacja wysyłek drukarek 3D, na stronie kampanii pojawił się dość ciekawy komunikat kanadyjskich twórców urządzenia. Tłumaczenie było naprawdę kuriozalne. Po wielu tygodniach poszukiwań firm, które miałyby zając się produkcją NEA 3D okazało się, że nie da się tego zrobić w zakładanym budżecie. Ponieważ jednak głównym założeniem było dostarczenie produktu wysokiej klasy, to wymagane jest zaprojektowanie go od nowa, tak aby jego produkcja stała się opłacalna.
W następnym kroku twórcy kampanii zaproponowali dwa rozwiązania refundacji wpłaconych pieniędzy – pierwszy z nich to zwrot 80% wpłaconej kwoty od razu, a drugi to zwrot całości, ale w późniejszym terminie.
Po sześciu miesiącach pojawiła się jednak kolejna aktualizacja informująca o tym, że zwroty nie zostały jeszcze wypłacone, ponieważ firma czeka na szereg rządowych dofinansowań, które pozwolą na spłatę zaległych zobowiązań. Do chwili obecnej pieniądze nie trafiły jeszcze do swoich właścicieli, a na koncie kampanii nie pojawiają się żadne nowe wieści od twórców.
Użytkownicy Indiegogo przeprowadzając swoje prywatne śledztwo, wyśledzili, że William Chang – CEO NEA 3D, jest już właścicielem kolejnej firmy – PlayFight. Być może to w niej ulokowane zostały zgromadzone środki?
Na wszystkich popularnych portalach crowdfundingowych każdego tygodnia pojawia się kilka kampanii związanych z branżą druku 3D. Wraz z ich liczbą rośnie tez szansa, że trafimy na taką, która pozbawi nas naszych pieniędzy. Nawet jeśli nie trafimy na celowe oszustwo, to zawsze może okazać się, że ktoś przeliczył się przy kalkulacji kosztów. To że ktoś potrafi zaprojektować drukarkę 3D nie oznacza, że wie jak ją produkować.
Ubiegły rok wśród wielu budzi raczej negatywne emocje. Wszystko to za sprawą rewolucyjnych zmian w światowej polityce, czy śmierci wielu znanych artystów. Jednak 2016 był również rokiem wielu kroków milowych w dziedzinie nowoczesnych technologii – również w branży druku 3D. A jak rysuje się przyszłość technik addytywnych na przestrzeni nadchodzącego roku? Według specjalistów z firmy Gartner całkiem nieźle.
Opublikowany przez firmę Gartner raport można podsumować krótko – w ciągu najbliższych lat technologia druku 3D będzie nadal rozwijana i wdrażana w wielu gałęziach przemysłu (przede wszystkim w medycynie).
Według przewidywań, do 2020 roku w blisko 10% wszystkich procesów produkcyjnych zaangażowane będą urządzenia, pracujące w technologii przyrostowej (głównie wykorzystywane do szybkiego prototypownia). Czas implementowania nowych produktów na rynku, dzięki wykorzystaniu technologii przyrostowej, skróci się o jedną czwartą. Szybszy czas wykonania prototypu to możliwość uniknięcia wad produkcyjnych, a także lepsze dostosowanie produktu końcowego do potrzeb klienta.
Prognozy Gartnera oparte są o zeszłoroczne raporty, ciągłą obserwację rynku oraz o założenie, że naturalną koleją rzeczy jest rozwój technologii. Przewidywana jest również coraz szerzej zakrojona automatyzacja przy zminimalizowaniu ryzyka wystąpienia błędu. Jako dowód specjaliści podają szereg przykładów, które wskazują na ekspansję technologii druku 3D m.in. Siemens’ Spider Robot czy w pełni zautomatyzowane drukarki 3D, które można spotkać na halach produkcyjnych.
W branży medycznej spodziewany jest 30% udział implantów drukowanych 3D (coraz częściej drukowanych na miejscu, w szpitalach). Nie jest to jednak zaskoczenie – drukowanie wszczepów pozwala na zindywidualizowanie kształtu i dostosowanie go do organizmu pacjenta przy jednoczesnej oszczędności czasu. Co więcej, Gartner prognozuje, że wraz z wzrostem ilości drukowanych implantów poprawi się również ich jakość.
Ponadto, z przewidywań Gartnera wynika, że w przeciągu najbliższych trzech lat, 75% narzędzi i przyrządów używanych w procesach produkcyjnych powstaną z wykorzystaniem technologii addytywnych (używanych jako wsparcie technik tradycyjnych). Dzięki szerokiej gamie materiałów do druku 3D, można uzyskać detale o wybranych właściwościach (np. odporność na wysokie temperatury) i skomplikowanej geometrii.
Według Gartnera, należy spodziewać się nieprzerwanego wzrostu popularności technologii addytywnych i rozwoju tej metody wytwarzania, co nie jest zaskoczeniem. Jednak czy rok 2017 przyniesie również wzrost sprzedaży drukarek 3D do szacowanego miliona? Czas pokaże…
28 września 2016 r. – dzień przed rozpoczęciem VIII edycji Dni Druku 3D w Warszawie, CORO Technology – producent popularnych podkładek adhezyjnych COROPad, ogłosił premierę swojego nowego produktu – sprayu adhezyjnego C-Stick. Teraz rozpoczyna jego oficjalną sprzedaż. C-Stick, podobnie jak COROPad jest dostępny zarówno w sprzedaży detalicznej, jak i hurtowej u wyłącznego dystrybutora tych produktów – 3D Phoenix.
C-Stick Adhesion Spray jest dedykowany dla drukarek 3D drukujących w technologii FDM wyposażonych w podgrzewane stoły robocze. Dzięki wykładniczemu wzrostowi siły przywierania względem temperatury platformy roboczej, znajduje on zastosowanie przy druku 3D z większości oferowanych na rynku filamentów, takich jak: ABS, ASA, SAN, HIPS, TPE, PET, PLA oraz pokrewne.
Spray posiada cztery przedziały temperatur:
20-50°C – strefa odrywania wydruków. Siła przywierania wydruków jest bardzo mała, dzięki czemu wydrukowane detale z łatwością odrywają się od platformy roboczej, bez konieczności użycia dużej siły lub narzędzi.
50-70°C – pierwsza strefa drukowania. Klej zyskuje właściwości adhezyjne pozwalające na druk detali z filamentów o niskim skurczu oraz geometrii pozbawionej ostrych przejść na płaszczyźnie dolnej.
70-90°C – druga strefa drukowania, charakteryzująca się dużą siłą adhezji. Zalecana dla średnich i dużych wydruków dowolnej geometrii.
90-120°C – trzecia strefa drukowania, gdzie temperatura graniczna 120*C zapewnia najwyższą z możliwych sił adhezji pozwalającą na druk bardzo dużych i skomplikowanych detali, nawet z materiałów o znaczącym skurczu. Szczególnie zalecana dla materiału ABS i pokrewnych.
Cena puszki sprayu kosztuje 49,00 PLN brutto. Można go zakupić w sklepie 3D Phoenix.
Na zeszłorocznej edycji targów elektroniki oraz nowych technologii CES 2016 zapomniany już nieco producent aparatów fotograficznych Polaroid odrodził się, prezentując swoją pierwszą drukarkę 3D. Urządzenie wyróżniało się ciekawym, minimalistycznym designem, przywodzącym na myśl klasyczne, biurowe drukarki atramentowe. Drukarka 3D Polaroida nie odnotowała jednak spektakularnego sukcesu, (trudno wręcz mówić o jakimkolwiek sukcesie), ponieważ od tego czasu o urządzeniu nie usłyszeliśmy już wcale.
Z pewnością przyczyniła się do tego naprawdę kiepska jakość prezentowanych wydruków, bardzo drogi filament sprzedawany w kartridżach oraz konieczność stosowania specjalnych podkładek adhezyjnych, które również nie należały do najtańszych. Wszystko to sprawiło, że ModelSmart 250S trafił do TOP 5 największych drukarkowych niewypałów, zaprezentowanych na targach CES w ostatnich kilku latach.
Tegoroczna edycja CES 2017 w pełni, a Polaroid najwyraźniej nadal nie chcąc składać broni, prezentuje kolejne urządzenia, które pojawią się na rynku w tym roku. Pośród nich znajdziemy aż trzy drukarki 3D oraz dwa długopisy 3D.
Nowa generacja drukarek 3D będzie się od siebie różnić przede wszystkim rozmiarem. Poza tym charakteryzować się będą standardową rozdzielczością wysokości warstwy na poziomie 0,1 mm, kompatybilnością z filamentem 1,75 mm, funkcją blokady bezpieczeństwa zabezpieczającą przed niekontrolowanym dostępem przez dzieci, wizualizacją postępu drukowania oraz możliwością kontroli poprzez urządzenia mobilne z systemami iOS oraz Android.
Drukarki 3D Polaroida trafią do sprzedaży w okresie letnim, a ich cena, w zależności od modelu, będzie oscylować w zakresie od 499$ do 799$.
Oprócz drukarek 3D w sprzedaży pojawią się również dwie wersje długopisu 3D. DRW100 3D wyposażony zostanie w przewód zasilający, natomiast DRW101 3D będzie modelem bezprzewodowym, wyposażonym w akumulator ładowany za pomocą specjalnej stacji dokującej. Oba długopisy kompatybilne będą zarówno z filamentem ABS, jak i PLA. W zestawie startowym otrzymamy około 10 m materiału, tak aby od razu można rozpocząć zabawę. Wersja przewodowa wyceniona została na 129 $, podczas gdy ta druga kosztować będzie 149 $. Urządzenia pojawią się w sprzedaży już w marcu bieżącego roku.
Zarówno drukarki 3D, jak i długopisy 3D dostępne będą w kilku wersjach kolorystycznych, obawiam się jednak że to za mało aby wybić się ponad przeciętność i podjąć walkę z innymi, tego typu urządzeniami, których na rynku mamy już całą masę.
Siłą każdej drukarki 3D jest ilość materiałów z jakich możemy na niej drukować. Tę dewizę wzięli sobie do serca amerykanie z Formlabs, sukcesywnie zwiększając liczbę rodzajów żywic obsługiwanych przez ich flagowe urządzenia Form 1+ oraz Form 2. Na trwających właśnie targach elektroniki użytkowej CES 2017 zaprezentowali właśnie nową żywicę oraz szereg kolejnych nowości.
W ubiegłym roku Formlabs wprowadził na rynek żywicę dentystyczną Dental Resin oraz ulepszone żywice Tough Resin. W tym tygodniu na targach CES 2017 zapowiedziano uruchomienie specjalnej platformy eksperymentalnych produktów Form X. W ramach tej platformy zaprezentowano nową, ulepszoną formułę popularnej żywicy Grey, nową żywicę ceramiczną oraz OpenFL, interfejs API pozwalający na hackowanie Form 1+.
Grey Resin to jedna z najpopularniejszych wśród użytkowników drukarek 3D Formlabsa żywic. Jej wytrzymałość na rozciąganie (zaraz po utwardzeniu) porównać można do tej osiąganej w przypadku wydruków z ABS. Ulepszona formuła sprawia, że to co było jej największą zaletą, czyli neutralność koloru sprawdzająca się idealnie do kontroli jakości szczegółów modelu, została jeszcze bardziej uwydatniona za sprawą matowego wykończenia.
Żywica ceramiczna jest ostatnio bardzo popularna i większość firm zajmujących się produkcją żywicznych drukarek 3D, albo już wprowadziła ją na rynek, albo intensywnie nad tym pracuje. Wysokorozdzielczy druk 3D pozwala bowiem na wytwarzanie elementów, których nie jesteśmy w stanie wykonać przy użyciu tradycyjnych metod wytwarzania ceramiki.
Drukowania z eksperymentalnej żywicy ceramicznej wymagać będzie specjalnych środków ostrożności, takich jak chociażby użycie specjalnej folii poliestrowej do ochrony platformy drukarki 3D. W związku z tym, że żywica ta jest mieszaniną mikrocząstek ceramicznych zdyspergowanych w fotopolimerze, to należy też zadbać o bardzo dokładne jej wymieszanie przed użyciem. Wydrukowany model należy ostatecznie umieścić w piecu, co pozwala na uzyskanie pełnoprawnego, zeszklonego obiektu ceramicznego, takiego jaki jesteśmy w stanie uzyskać metodami tradycyjnymi.
Ostatnią nowością jest OpenFL, interfejs API, który pozwala na „hackowanie” modelu Form 1+. Dzięki temu zabiegowi otrzymujemy możliwość używania tego urządzenia do drukowania z żywic pochodzących od firm trzecich. Pozwala nam to na znaczne rozszerzenie możliwości drukarki 3D do wykorzystania we wszelkiego rodzaju nowych aplikacjach.
Formlabs pracuje też nad wieloma innymi projektami eksperymentalnymi, obecnie znajdującymi się w fazie rozwoju, a które będą sukcesywnie prezentowane.
Gdy podejmujemy temat innowacyjności w obszarze technologii przyrostowych, w pierwszej chwili na myśl przychodzą nam firmy pokroju HP, Carbon, XJet, czy Stratasysa, które zaprezentowały w zeszłym roku technologie, przesuwające granicę tego co niemożliwe w druku 3D na niezbadane dotąd rejony. Tymczasem jest jeszcze jedna firma, która rozwijając unikalną i jedyną w swoim rodzaju technologię, praktycznie od samego początku swojego istnienia pozostaje poza radarem mediów głównego nurtu…
Mowa o Markforged – niewielkim amerykańskim start-upie, który w 2014 r. zaprezentował pierwszą maszynę zdolną drukować z włókna węglowego, włókna szklanego czy kevlaru. Teraz podczas targów CES w Las Vegas, firma zaprezentowała coś, co wkrótce z pewnością zwróci na nią oczy całego świata – druk 3D z metalu w autorskiej technologii ADAM.
ADAM, czyli Atomic Diffusion Additive Manufacturing to proces będący swoistym połączeniem technologii FDM oraz NanoParticle Jetting (NPJ), zaprezentowanej w zeszłym roku przez izraelskiego XJeta. Polega na tym, że głowica drukująca drukuje kolejne warstwy modelu 3D w technologii FDM, używając do tego cząsteczek metalu oraz spoiwa z plastiku. Następnie gotowy model jest spiekany – pod wpływem wysokiej temperatury spoiwo wyparowuje, a cząsteczki metalu stapiają się ze sobą. Odbywa się to podobnie jak w NPJ, gdzie spoiwem jest żywica. Obie technologie różnią się jednak od siebie tym, że w NPJ spiekanie następuje warstwa po warstwie, podczas gdy w technologii ADAM spiekany jest gotowy, wydrukowany detal.
Technologia będzie wykorzystywana w nowej drukarce 3D Markforged o nazwie Metal X, która została zaprezentowana podczas targów CES. Na chwilę obecną urządzenie drukuje z różnych gatunków stali nierdzewnej – 17-4 i 303, jednakże w ciągu roku do sprzedaży mają trafić kolejne materiały jak m.in.: tytan, Inconel oraz stal narzędziowa wykorzystywana w produkcji form wtryskowych. Metal X będzie wyposażone we wszystkie udogodnienia i funkcjonalności występujące w pozostałych drukarkach 3D firmy, jak np. laserowe badanie wymiarów drukowanego obiektu, kamera czy system kontroli przepływu materiału.
Specyfikacja techniczna:
technologia: ADAM
rozmiar maszyny: 57,5 x 46,7 x 143,2 cm
obszar roboczy: 25 x 22 x 20 cm
minimalna wysokość warstwy: 0,05 mm.
Wg zapewnień przedstawicieli Markforged – rozdzielczość wydruku wzrasta po przeprowadzeniu procesu spiekania.
Metal X nie jest tani… Przynajmniej jeśli porównamy go do cen urządzeń niskobudżetowych – w kontekście cen drukarek 3D drukujących ze sproszkowanego metalu (DMLS / SLM) jest on spóźnionym prezentem Gwiazdkowym! Cena drukarki 3D to 99.500 $ i można zamówić ją w przedsprzedaży z terminem realizacji na wrzesień 2017 r. Ci którzy zdecydują się na złożenie zamówienia teraz, mogą liczyć na udział w specjalnym programie – Metal Materials Beta Program i dostać możliwość pracy z nowymi materiałami jak Tool Steel A-2, M-2 i D-2; aluminium 6061 i 7075 oraz tytan 6AL 4V.
Możliwy jest też zakup dwóch urządzeń równocześnie – Metal X i Mark X (kosztujące 69 tysięcy $) w cenie 149.000 $. Jeżeli ktoś ma możliwość wydać tyle i czekać na dostawę do początku nowego roku szkolnego – to jedyna w swoim rodzaju okazja!
Ford jest firmą, która jako jedna z pierwszych zauważyła potencjał drzemiący w technologii addytywnej. Obecnie współpracuje z gigantami rynku druku 3D – Staratasys czy Carbon3D, testując ultraszybką technikę CLIP. W tym tygodniu firma zapowiedziała kilku miliardowe inwestycje m.in. zakłady produkcyjne autonomicznych samochodów elektrycznych oraz dalszą implementację technologii przyrostowych.
Decyzja jest zaskoczeniem – Ford do tej pory zapowiadał stworzenie nowego zakładu produkcyjnego w Meksyku, jednak zarząd wycofał się całkowicie z tej inwestycji, na rzecz rozszerzenia fabryki samochodów w Michigan. CEO Forda, Mark Fields, zdradził, że blisko $4,5 miliardowa inwestycja obejmuje tworzenie nowoczesnych samochodów elektrycznych z funkcjonalnością ładowania bezprzewodowego z wykorzystaniem technologii addytywnych.
Uważa się, że na porzucenie planów zbudowania fabryk outsourcing’owych miał wpływ prezydent elekt. Konsekwencją stworzenia zakładów produkcyjnych w Meksyku miało być nałożenie wysokich ceł. Donald Trump, znany z kontrowersyjnych poglądów, postawił takie ultimatum również General Motors czy Toyocie.
Tweet Donalda Trumpa dot. zmiany decyzji zarządu Forda
Prace nad istniejącym już zakładem w Michigan mają zaowocować stworzeniem ponad 700 nowych miejsc pracy. Produkcja ma obejmować m.in. silniki elektryczne. Czy będą zawierały elementy stworzone w technologii druku 3D?
Ford obecnie wykorzystuje technikę addytywną przy tworzeni blisko 225 tysięcy części nie tylko w procesie szybkiego prototypownia, ale również do tworzenia produktów końcowych. Gigant automotive może pochwalić się pięcioma centrami badawczymi technologii przyrostowych.
Wszystkie działania podejmowane przez firmę mogą sugerować, że podczas produkcji nowych modeli autonomicznych samochodów elektrycznych druk 3D odegra niemałą rolę. Firma we współpracy ze Stratasysem dąży do zautomatyzowania procesu druku 3D i przeniesieniu go na linie produkcyjne. Tworzenie inteligentnych fabryk to kolejny krok w stronę tzw. czwartej rewolucji przemysłowej.
Ford zdradza, że ma w planach produkcję 13 pojazdów elektrycznych, których ładowanie będzie mogło odbywać się bezprzewodowo. Jeżeli plan się powiedzie będzie to realna konkurencja dla portów do ładowania Tesla. Przy tworzeniu silnika hybrydowego V8, który zasili nowego Forda Mustanga, nieocenione będzie szybkie prototypowanie w technologii druku 3D.
Jak przyznaje CEO Forda, inwestycje firmy są odzwierciedleniem przekonania, że w ciągu najbliższych 15 lat silniki spalinowe zostaną przewyższone przez elektryczne.
Targi CES już za nami i szczerze mówiąc, jeśli chodzi o technologię druku 3D, nie obfitowały one w zbyt sensacyjne doniesienia… Wyjątek stanowił oczywiście Markforged i druk 3D z metalu w nowatorskiej technologii ADAM, warte odnotowania były też nowe żywice ceramiczne od Formlabs. Poza tym – business as usual… Kilka urządzeń konsumenckich, trochę nowości materiałowych – mówiąc krótko, wciąż to samo, ale w mniej lub bardziej odświeżonym opakowaniu. Jednakże w jednej z relacji targowych na 3DPrint.com, udało nam się dostrzec jeszcze jedną perełkę – drukarkę 3D o nazwie The Cronus, drukującą w technologii FDM z pięciu niezależnych głowic drukujących.
Urządzenie powstało za sprawą pochodzącej z Colorado Springs w USA firmy Titan Robotics. Ma ona na koncie dwa inne urządzenia – opisywanego przeze mnie w 2015 r. Atlasa, czyli przerośniętą Prusę i3 o obszarze roboczym na poziomie 76 x 76 x 115 cm oraz zamkniętego w wielkiej, stalowej szafie Hyperiona o obszarze roboczym na poziomie 61 cm w każdej z osi. Obydwa urządzenia drukują oczywiście w technologii FDM i poza dużymi gabarytami nie wyróżniają się niczym specjalnym spośród innych urządzeń tego typu dostępnych na rynku. Z Cronusem (nie mylić z Kronosem) jest inaczej… Tutaj mamy jak najbardziej do czynienia z czymś innowacyjnym.
The Cronus to na pierwszy rzut oka klasyczna drukarka 3D typu RepRap oparta o aluminiowe profile, ale z wydłużoną osią Y. Są na niej zamocowane długi stół roboczy o długości aż 182 cm oraz pięć ram wyposażonych po jednym extruderze każda. Całkowity obszar roboczy urządzenia wynosi 76 x 182 x 51 cm, chociaż przedstawiciele Titan Robotics twierdzą, że może być on jeszcze większy, gdyż urządzenie można dalej rozbudowywać o kolejne sekcje.
Druk 3D na Cronusie polega na tym, że obiekt (lub zbiór obiektów) jest drukowany równocześnie przez 5 niezależnych głowic drukujących. W trakcie pracy głowice poruszają się niezależnie od siebie w osiach XY nakładając kolejne warstwy tworzywa sztucznego. Po zakończeniu danej warstwy – podnoszą się do góry w osi Z i kontynuują pracę. Kluczowe jest tutaj oprogramowanie umożliwiające planowanie równoczesnej pracy wszystkich głowic.
I tutaj przechodzimy do sedna całego projektu – o ile drukarka 3D jest produkcji Titan Robotics, o tyle cały koncept i oprogramowanie należą do… Autodesku. W marcu 2016 r. opisywałem projekt o nazwie Escher, który został opracowany przez zespół naukowy Autodesku pod przewodnictwem Andreasa Bastiana. Nosił on roboczą nazwę „wspólnej fabrykacji” (collaborative fabrication) i był obsługiwany przez oprogramowanie oparte o architekturę Autodeskowego Conductive Player.
Producent oparł Cronusa o Escher, jednakże do pracy wykorzystuje też inny program Autodesku – przejęty w zeszłym roku netfabb. Maddie Garrett – Customer Relations Manager w Titan Robotics akcentuje, że ich urządzenie cechuje się niedostępną dla innych drukarek 3D typu FDM prędkością jak również relatywnie wysoką dokładnością w stosunku do gabarytów drukowanego modelu 3D.
W prezentowanej, otwartej wersji Cronus drukuje z PLA i PETG, natomiast po zamontowaniu podgrzewanej komory roboczej, możliwy będzie druk 3D z ABS, PC+PBT, lub HIPS. Urządzenie będzie dostępne w sprzedaży w lutym br. Cena nie została jeszcze oficjalnie podana.
Pojęcie „Industry 4.0” pojawia się coraz częściej w kontekście zmian dotykających sektor przemysłowy. Wizja maszyn, procesów i systemów połączonych w tzw. inteligentne sieci wydaje się stawać coraz bardziej realna. Czy jednak przedsiębiorstwa są gotowe na implementacje tak nowoczesnej technologii? A co najważniejsze – czy wiedzą jak to robić?
9 stycznia br. IDC (International Data Corporation) zaprezentowało wyniki raportu „Cyfrowa transformacja w sektorze produkcyjnym – wizja Przemysłu 4.0 a rzeczywistość„. Badanie zostało przeprowadzone na zlecenie Dassault Systèmes – firmy specjalizującej się w oprogramowaniu do projektowania 3D – przede wszystkim Solidworksa, która w istotny sposób przyczynia się do rozwoju koncepcji Przemysłu 4.0 na świecie.
Analiza bieżącego stanu inicjatywy wdrażania technologii czwartej rewolucji przemysłowej w Niemczech pozwoliła specjalistom z IDC na wysnucie następujących wniosków:
przemysł 4.0 cieszy się coraz większym zainteresowaniem ze strony specjalistów i menadżerów w Niemczech,
przeszkodą na drodze do implementacji nowych metod produkcji jest stworzenie jednolitej bazy danych i zarządzanie działań pomiędzy departamentami.
Na podstawie zgromadzonych danych wiadomo, że udział menedżerów i specjalistów, zaangażowanych w Przemysł 4.0 wzrósł przez ostatnie dwa lata o blisko 20%, osiągając poziom 53%. Jak przyznaje starszy konsultant IDC, przewiduje się, że do 2019 r. 3/4 przedsiębiorstw przemysłowych zmieni swój łańcuch wartości poprzez cyfrowo zsieciowane procesy i obiekty. Wpłynie to na podniesienie zdolności reagowania i wydajności (o około 15%). Według ekspertów, to ostatni moment aby wkroczyć w fazę Przemysłu 4.0 i nie zostać zdystansowanym przez konkurentów.
Udział menedżerów i specjalistów, zaangażowanych w Przemysł 4.0 ciągle wzrasta
Chociaż odnotowany został wzrost ilości projektów wdrażających nową technologię do firm, to postęp w ich realizacji jest nikły. Za główne przyczyny pracownicy podają zbyt czasochłonne wewnętrzne procesy koordynacyjne, co skutkuje zmniejszeniem obrotów firmy. Tylko 5 procent badanych przedsiębiorstw przemysłowych posiada obecnie centralną platformę danych, która łączy wszystkie etapy łańcucha wartości.
Wartym podkreślenia jest fakt, że blisko 70% badanych firm pracuje nad opracowaniem wspólnej bazy danych, co niewątpliwie wpłynie na przyspieszenie wymiany informacji w łańcuchu wartości. Odsetek firm inwestujących w wdrożenie technologii Przemysłu 4.0 w przeciągu dwóch lat wzrósł trzykrotnie.
Przemysł 4.0 to połączenie wielu technologii m.in. rzeczywistości rozszerzonej, technologii addytywnych jak i również cyberbezpieczeństwa
Mimo napotykanych trudności firmy rozwijają inicjatywy czwartej rewolucji przemysłowej. Pokazują one, jak ściślejsza koordynacja w ramach łańcucha wartości pozwala elastycznie reagować na nowe wymagania, a tym samym szybciej obsługiwać klientów.
Jakie zatem rozwiązania rekomendują specjaliści? Przede wszystkim wprowadzenie zmian w organizacji firmy przy ciągłym poszerzaniu wiedzy o cyfryzacji, a także otwarcie silosu danych przy uwzględnieniu ich bezpieczeństwa.
Na podstawie swoich obserwacji ekspertom z IDC udało się opracować kilka zaleceń, które mogą pomóc firmom w w osiągnięciu kolejnego etapu na drodze do Przemysłu 4.0. Kluczem jest odejście od tzw. „silosowego” podejścia do danych (gromadzenie, bez udostępniania) i ustalenie obszarów działalności, w których inicjatywa może przynieść wymierną wartość. Przy promowaniu cyfryzacji nie można zapominać, że priorytetem jest bezpieczeństwo danych.
Według ekspertów cyfryzacja prowadzi do tworzenia nowych technologii i poszerza możliwości ich zastosowania. Jak pokazują badania ponad 30 % przedsiębiorstw przemysłowych planuje implementacje w ciągu tzw. wearable devices czy rozszerzonej rzeczywistości w produkcji i w inżynierii, które stają się coraz bardziej powszechne.
Mamy przyjemność poinformować, że zostaliśmy oficjalnym partnerem e-Nable Polska – rodzimego oddziału międzynarodowej organizacji, projektującej i tworzącej protezy rąk dla dzieci. Ma on charakter open-source – projekty protez są publikowane za darmo w internecie i można je bądź to samodzielnie stworzyć przy pomocy niskobudżetowej drukarki 3D typu FDM, bądź odszukać wolontariusza, który zgodzi się to zrobić – w znakomitej większości przypadków nieodpłatnie.
Twórcą polskiego oddziału e-Nable jest Pan Krzysztof Grandys – lekarz medycyny i anestezjolog w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Projektem zainteresował się w 2015 r. i w ciągu kolejnych miesięcy zrealizował kilkanaście projektów protez, które przekazał potrzebującym dzieciom. We wrześniu 2016 r. otrzymał oficjalną akredytację amerykańskiej centrali e-Nable i uruchomił polski oddział organizacji.
Początki projektu e-Nable sięgają 2011 roku, gdy amerykański lalkarz Ivan Owen pomógł pewnemu stolarzowi z Republiki Południowej Afryki, który stracił w wypadku palce dłoni, skonstruować protezę. W jej produkcji została wykorzystana niskobudżetowa, amatorska drukarka 3D, która stanowiła w tamtym czasie absolutną nowość. Obydwaj panowie doszli do wniosku, że nie będą patentować swojego projektu, tylko udostępnią go za darmo w sieci, na licencji open-source.
Wkrótce projektem zainteresował się prof. Jon Schull z Rochester Institute of Technology, który założył na Google+ grupę o nazwie e-Nable. Przyjmuje się, że rok 2012 – tj. data stworzenia grupy, jest uznawana za oficjalny początek istnienia organizacji.
Krzysztof Grandys i jeden z jego pacjentów
Z Panem Krzysztofem poznaliśmy się w połowie 2016 r., gdy poszukiwał osób, które byłyby skłonne pomóc mu w rozwoju projektu e-Nable w Polsce. Mimo, że popełniliśmy swego czasu głośny artykuł, w którym kwestionowaliśmy możliwość wykonywania tego typu protez z punktu widzenia przepisów prawa, rozmowy z p. Grandysem oraz adwokatami wspierającej go kancelarii prawnej EDGE Wieczorek, rzuciły na tą kwestię nowe światło. Wkrótce na łamach Centrum Druku 3D pojawi się kontynuacja tego artykułu, w którym podejdziemy do tego zagadnienia z zupełnie innej strony…
Z licznych rozmów wyłoniła się w ostatecznym rozrachunku obopólna chęć współpracy przy projekcie e-Nable, którą właśnie mamy przyjemność oficjalnie ogłosić. Znaleźliśmy się tym samym w bardzo zacnym towarzystwie. Oprócz nas i wspomnianej kancelarii prawnej EDGE Wieczorek, e-Nable Polska wspierają:
Zachęcamy do odwiedzenia strony e-Nable Polska jak również polubienia oficjalnego fanpage’a organizacji. Na stronie znajdziecie nie tylko najważniejsze informacje na temat jej działalności, lecz poznacie przede wszystkim szereg niesamowitych historii małych pacjentów Krzysztofa Grandysa. Moim osobistym faworytem jest krótka opowieść o kilkuletnim Patryku, który jak się okazało, mieszkał z rodzicami w mieszkaniu należącym kiedyś… do rodziny samego p. Krzysztofa!
Historia związana z Patrykiem jest bardzo ciekawa, niektórzy mówią, że to znak. Ja umieszczam ją w kategorii – „niezwykły zbieg okoliczności”.
(…)
Był to adres mieszkania, w którym się wychowałem! Było moim domem przez piętnaście lat. Mam je ciągle w pamięci – jego rozkład, pokoje, okna… Przyznam, że miałem wątpliwości czy mama Patryka przypadkiem nie żartuje sobie ze mnie? Okazało się, że rodzina naprawdę tam mieszka!
Jeżeli chcielibyście wspomóc e-Nable Polska w tworzeniu protez dla dzieci – prosimy o kontakt z organizacją.
O pierwszej na świecie drukarce 3D zbudowanej na bazie telefonu komórkowego było w minionym roku bardzo głośno. ONO (dawniej OLO) zebrała imponujące 2,3 mln $ dofinansowania na trwającej na Kickstarterze kampanii. Wprawdzie żadne urządzenie nie trafiło jeszcze do swojego właściciela, ale spowodowane to jest (najprawdopodobniej tylko) zawirowaniami dotyczącymi jego nazwy oraz kilku zmianom w projekcie. W międzyczasie kolejna firma prezentuje swoją wersją żywicznej drukarki 3D opartej na takim samym źródle światła.
T3D to nazwa tej drukarki 3D, jak również tajwańskiego startupu, który jest jej twórcą. Zasada działania jest taka sama jak w przypadku ONO. Telefon lub tablet umieszczamy pod kuwetą z żywicą utwardzalną emitującym z niego światłem. Za sprawą specjalnej aplikacji, wyświetlane są kolejne warstwy drukowanego modelu, które zsynchronizowane są z ruchami osi Z.
To co najbardziej oddziałuje na wyobraźnię konsumentów, to cena tego typu drukarek 3D. Ze względu na to, że jeden z ważniejszych elementów urządzenia zapewniamy sobie sami, to jego koszt może być dzięki temu odpowiednio mniejszy. Warto wziąć jednak pod uwagę, że mylącym może okazać się fakt, że możemy użyć telefonu, z którego aktualnie korzystamy. Druk 3D z żywicy jest tak samo (lub nawet bardziej) czasochłonny jak drukowanie w technologii FDM i chyba nikt nie chce pozbawić się możliwości kontaktu ze światem na kilkanaście-kilkadziesiąt godzin. Jeżeli więc nie posiadamy starej, nieużywanej komórki, to musimy liczyć się z dodatkowym wydatkiem.
Na powyższym filmiku można zaobserwować działanie drukarki 3D. Czas wydruku zaprezentowanego modelu trwał ponad siedem godzin. Czas naświetlania pojedynczej warstwy wynosi poniżej trzydziestu dwóch sekund, co nie plasuje urządzenia w czołówce najszybszych, dostępnych na rynku, drukarek żywicznych. Obszar roboczy w płaszczyźnie poziomej wynosi powyżej 5,8” i jest uwarunkowany od przekątnej ekranu telefonu lub tabletu. Niestety producent nie podaje zbyt wielu informacji o swoim sprzęcie i nie wiadomo dokładnie jaka jest górna granica.
Cena urządzenia wynosić będzie 299 $, ale póki co nie wiadomo nic na temat daty jego premiery. Kwota ta nie jest specjalnie atrakcyjna biorąc pod uwagę zaprezentowane przez firmę wydruki. Mając jednak na uwadze minimalną ilość podanych informacji, pozostaje mieć jednak nadzieję, że T3D znajduje się nadal w fazie testów, a efekt końcowy będzie prezentował się zdecydowanie lepiej.
Już za trzy dni – w piątek 13 stycznia 2017 r. w Łodzi, w siedzibie Bionanoparku (dawny Technopark Łódź), odbędzie się uroczysta Gala Wręczenia Nagród Branżowych CD3D za 2016 rok. Tak jak miało to miejsce w styczniu bieżącego roku, przygotowaliśmy szereg atrakcji towarzyszących głównemu wydarzeniu, jakim będzie oficjalne ogłoszenie zwycięzców naszego plebiscytu. Nagrody główne w postaci wydrukowanych w technologii SLS Cedryków, dostarcza jeden z partnerów Gali – Technology Applied.
Dla przypomnienia: w plebiscycie jest 15 kategorii, a w każdej z nich min. 5 nominowanych firm, urządzeń, osób lub wydarzeń. 94 jurorów oceniało po 3 pozycje z każdej kategorii. Głosowanie odbywało się w systemie 5-3-1: za pierwsze miejsce przyznawano 5 punktów, za drugie miejsce przyznawano 3 punkty, za trzecie miejsce przyznawano 1 punkt. Jurorzy nie mogli głosować na siebie, własną firmę lub własne urządzenie. Głosowanie trwało do 31.12.2016 r.
My znamy już jego wyniki…
Wy poznacie je w najbliższy piątek, 13 stycznia 2017 r.
Uroczystość rozpoczyna się o 10:00 i w pierwszej kolejności będzie miało miejsce ogłoszenie wyników plebiscytu. Następnie – po części networkingowej oraz przerwie obiadowej, rozpocznie się część wykładowa. Zaprosiliśmy na nią wyjątkowych gości, którzy opowiedzą o wielu ciekawych z punktu każdego przedsiębiorcy działającego w branży druku 3D rzeczach. Kulminacją Gali będzie debata poświęcona profesjonalnym technologiom przyrostowym, do udziału w której zaprosiliśmy osoby współtworzące polską branżę druku 3D.
Oficjalnymi partnerami Gali Nagród Branżowych są firmy:
Sponsorzy:
.
Partnerzy:
.
Część wykładową zainaugurują Mirosław Jaskułowski i Anna Ślusarczyk ze Stowarzyszenia Polskiej Branży Druku 3D, którzy przedstawią uczestnikom Gali ideę stojącą za powstaniem organizacji oraz plany związane z jej działalnością na nadchodzące miesiące. Do Stowarzyszenia przystąpiło do tej pory 30 osób reprezentujących szerokie spektrum firm tworzących rodzimą branżę druku 3D. Będzie to też idealny moment na to, aby rozważyć chęć przystąpienia do Stowarzyszenia oraz porozmawiać z jej licznymi przedstawicielami na temat wspólnych projektów i inicjatyw.
.
.
Kolejnym prelegentem będzie przedstawiciel głównego sponsora Gali – firmy Ultimaker, największego producenta niskobudżetowych drukarek 3D w Europie i jednego z największych producentów tego typu urządzeń na świecie.
Po Ultimakerze na scenie pojawi się p. Mateusz Nowakowski – Zastępca Dyrektora Projektu Międzynarodowych Targów Poznańskich, które są jednym ze sponsorów Gali. p. Nowakowski przedstawi uczestnikom koncepcję imprezy targowej poświęconej technologiom przyrostowym – 3D Solutions, której druga edycja odbędzie się na początku czerwca 2017 r. w Poznaniu.
Ostatnim prelegentem będzie Tomasz Zwolan – prezes Infinum 3D, lubelskiej spółki zajmującej się produkcją drukarek 3D ODO Play, ODO Kronos oraz akcesoriów do drukarek 3D w postaci ODO Motion. W tym roku firma dwukrotnie zdobyła spory rozgłos – po raz pierwszy gdy URSUS ogłosił instalację pierwszego egzemplarza gigantycznego ODO Kronosa w swojej nowo otwartej fabryce w Lublinie, a po raz drugi, gdy niskobudżetowe drukarki 3D ODO Play trafiły do oferty wybranych Media Marktów w Warszawie. Tomasz Zwolan to jedna z najważniejszych postaci niskobudżetowej branży druku 3D – w styczniu br. podczas II edycji Gali Rozdania Nagród Branżowych CD3D, uczestniczył w debacie poświęconej początkom rynku niskobudżetowych drukarek 3D w Polsce.
Ostatnim wydarzeniem dnia będzie debata poświęcona wysokobudżetowym, profesjonalnym technologiom przyrostowym. Udział w niej wezmą osoby, które współtworzyły rynek druku 3D w Polsce jeszcze na długo przed „rewolucją RepRapową„, tj. od połowy lat 00-nych. Na scenie pojawią się:
Michał Kosiński – dyr handlowy w Printeam
Piotr Mikulski – kierownik Działu Drukarek 3D w Bibus Menos, dystrybutora EOS i Stratasys
Maciej Patrzałek – prezes Solveere, dystrybutora EnvisionTEC, TierTime i TPM oraz biura konstrukcyjnego
Eryk Wąsek – członek Rady Nadzorczej w 3DTEAM Sp. z o.o. (ex-Materialise) oraz członek komisji rewizyjnej Stowarzyszenia Polskiej Branży Druku 3D.
Moderatorem dyskusji będzie Paweł Ślusarczyk z Centrum Druku 3D, a tematy jakie zostaną podjęte, będą dotyczyć zarówno sytuacji rynkowej w Polsce jak i na świecie.
Udział w Gali jest płatny i wynosi 150,00 PLN.
Udział przedstawicieli firm należących do BAZY FIRM jest darmowy.
Aby wziąć udział w Gali, należy zarejestrować się za pomocą formularza dostępnego na stronie wydarzenia.
Chociaż technologia druku 3D liczy sobie już ponad 30 lat, a czołowe firmy produkujące drukarki 3D istnieją od przeszło dwóch dekad, w ujęciu całkowitym branża druku 3D jest wciąż bardzo młoda. Nie dziwi więc to, że co chwila dołączają do niej kolejne firmy, które niekoniecznie miałyby jakąkolwiek szansę przebicia się (czy przetrwania…) w innych, dużo bardziej rozwiniętych sektorach produkcji i usług.
Wśród nich zdarzają się także osoby, które budzą zdziwienie nawet na najbardziej otwartych na nowości i śmiałe pomysły obliczach. Niektórzy nazywają je „ludźmi pozytywnie zakręconymi” – inni po prostu „oszołomami„. Dziś przedstawię sylwetkę tego typu ludzi, w kontekście których trudno o jednoznaczną klasyfikację w tej sprawie…? Oto Millebot – mobilna drukarka 3D i frezarka CNC zamknięta we wnętrzu morskiego kontenera.
Twórcą urządzenia jest Marco Cruz, były pracownik amerykańskiej firmy CNC Systems. W swoim projekcie nie poszedł na łatwiznę i nie skonstruował po prostu kolejnej, wielkogabarytowej drukarki 3D drukującej z termoplastów w technologii FDM. Zamiast tego urządzenie drukuje z gliny, piasku, kruszonego szkła lub innych materiałów kompozytowych. Po wydruku (który w dużym uproszczeniu wygląda podobnie jak w przypadku rodzimej GAI Multitool) całość zgrzewana jest w temperaturze 200°C, a głowica frezująca oczyszcza krawędzie wydruku tworząc z niego finalny model.
Jako że twórca Millebota wywodzi się z branży CNC, jego urządzenie zostało oparte o serwa i 32-bitową elektronikę sterującą oraz naprawdę solidną konstrukcję poszczególnych elementów, jak np. głowica drukująca czy ramię extrudera. Całość została zaprojektowana tak, aby urządzenie można było bez problemu transportować w dowolne miejsce na świecie i było zdolne do pracy natychmiast po… otwarciu kontenera, czyli jej komory roboczej. Maksymalne wymiary obiektu jaki możemy stworzyć na Millebocie wynoszą ok. 300 x 180 x 180 cm.
O ile sam pomysł technologii hybrydowej polegającej na drukowaniu obiektów z materiału naturalnego i jego późniejsza obróbka CNC wydaje się być dość ciekawym pomysłem, o tyle aktualne efekty pracy Millebota są dalekie od satysfakcjonujących. Zespół Marco Cruza jest mniej więcej na tym samym etapie co koledzy z TYTANA 3D byli w 2014 r…. Już coś drukują, ale wciąż próbują zapanować nad kształtem – do jakości wydruków z GAI Multitool dzieli ich jeszcze daleka droga.
Interesujący wydaje się też koncept mobilnego urządzenia. Tak jak dawny pomysł aby zamykać niskobudżetowe drukarki 3D w nieporęcznych walizach był na dłuższą metę głupi, tak wielkoformatowa drukarka 3D / frezarka CNC w kontenerze transportowym może znaleźć zastosowanie na różnego rodzaju budowach na tzw. „odludziu„.
Jak na razie Millebot Inc. prezentuje koncepty dwóch maszyn, zachęcając równocześnie do kontaktu potencjalnych inwestorów. Czas pokaże, czy Millebot okaże się funkcjonalnym system produkcyjnym, czy jedynie kolejną ciekawostką, jakich byliśmy już wielokrotnie świadkiem…
Gdy we wrześniu 2013 r. przeprowadzałem bardzo głośny w tamtym czasie wywiad z Arkiem Śpiewakiem – jednym z głównych animatorów społeczności RepRap w Polsce, branża druku 3D wyglądała zupełnie inaczej. Segment niskobudżetowy praktycznie nie istniał, a rynek krajowy tworzyło ogółem nieco ponad dwadzieścia firm. Dwa miesiące później Arek otworzył własną firmę – 3D Printers, która zajmowała się produkcją HBota 3D – jednej z najbardziej innowacyjnych drukarek 3D tamtego okresu oraz pierwszą polską elektronikę sterującą – Sunbeam.
Lata 2014-2015 były dla firmy bardzo owocne, jednakże wraz z przełomem 2015/2016 r. o 3D Printers zrobiło się nieco ciszej… W marcu 2016 r. zaprezentowano nowego HBota F300, ale nie towarzyszyły temu jakieś specjalne działania promocyjne. Zaczęły pojawiać się nawet pierwsze głosy, że może to być oznaką jakichś problemów? Wszystko wyjaśniło się jednak w listopadzie tego samego roku, gdy 3D Printers ogłosiło, że głównym udziałowcem spółki został Trigon TFI – jeden z największych funduszy inwestycyjnych w Polsce, który zainwestował w nią wspólnie z grupą prywatnych inwestorów aż 2,5 miliona PLN.
Postanowiłem poznać nową odsłonę firmy i porozmawiać na temat tych wszystkich zmian z Mariuszem Olenkiewiczem – dyrektorem sprzedaży w 3D Printers…
Paweł Ślusarczyk: Mariuszu, jesteś nową osobą w firmie – czy mógłbyś powiedzieć kim jesteś, czym się zajmujesz oraz od jak dawna jesteś członkiem zespołu HBota?
Mariusz Olenkiewicz: Moje doświadczenie zawodowe to 17 lat współpracy głównie z branżą IT bardzo szeroko pojętą. Od profesjonalnych firm dystrybucyjnych po sprzedaż usług i zarządzanie projektami IT w metodykach klasycznych i zwinnych, czyli od PMBoK do Scrum’a, od Projekt Menadżera po Dyrektora Usług Serwisowych i Wdrożeń. Najdłużej bo ponad 10 lat zdobywałem doświadczenie u największych dystrybutorów IT w Polsce, w firmach Action i AB.
Dla 3D Printers pracuję od pół roku. Z mojego punktu widzenia to przeskoczyłem przez płot i zamiast pośredniczyć w obrocie towarem i usługami, stanąłem po stronie producenta, żeby dla drukarek 3D rynek otworzyć, a może nawet tworzyć go. Czasami mam wrażenie, że branża 3D, która ma już ponad 30 lat, wciąż przeżywa problemy wieku dziecięcego. Więcej przed nami misji edukacyjnej, niż budowania kanałów sprzedaży.
Aktualnie Zarząd Spółki 3D Printers powierzył mi właśnie budowanie kanałów sprzedaży w Polsce i za granicą, marketing i PR dla wszystkich produktów pod wspólną marką HBOT 3D. Oficjalnie jestem Dyrektorem Sprzedaży.
Arek Śpiewak odbierający honorowe członkostwo w FabLabie Kielce – III Dni Druku 3D 2014 r.
PŚ: A co u Arka Śpiewaka? W latach 2012-2013 był jednym z głównych animatorów społeczności RepRap w Polsce, twórcą pierwszej polskiej elektroniki sterującej dla drukarek 3D, autorem popularnego bloga, w którym opisywał kolejne etapy prac nad swoimi drukarkami 3D (nota bene o nazwie „3Dprinters„), tymczasem w ciągu ostatnich dwóch lat jest mało widoczny? Czy aż tak pochłaniają go kwestie prowadzenia biznesu?
MO: Arek jest po prostu bardzo skromną i pracowitą osobą. Branża 3D ma już za sobą open source’owe rozwiązania. Zaangażowanie poszczególnych osób w rozwój technologii FDM przeszło w fazę komercjalizacji rozwiązań technicznych. W tej chwili posiadamy dojrzały produkt, który z sukcesem sprzedajemy. Rynek druku 3D z mojego punktu widzenia potrzebuje otwartych rozwiązań i wsparcia ze strony profesjonalistów, ale to stanie się wraz z konsolidacją rynku. Aktualnie jest stanowczo za dużo graczy i zbyt krótko działających.
Wracając do Arka to wciąż jest mocno zaangażowany w prace badawczo-rozwojowe, tyle że zostały one zaadresowane do jednego, konkretnego produktu HBOT 3D.
PŚ: Jednym z najważniejszych wydarzeń zeszłego roku była inwestycja Trigon TFI w waszą spółkę. Było to równie spektakularne co nieoczekiwane. Czy mógłbyś przybliżyć nieco kulisy tego wydarzenia?
MO: Nie było w tym nic spektakularnego ani nieoczekiwanego. W założeniach powstania Spółki 3D Printers było zbudowanie zespołu i produktu, który sprawdzi się na rynku, a następnie pozyskanie inwestora. To strategia. Opieramy się na długofalowym planowaniu i na razie udaje się na go realizować literalnie.
PŚ: W oficjalnym komunikacie prasowym pojawia się stwierdzenie, że oprócz Trigona w spółkę zainwestowała „grupa prywatnych inwestorów„. Jak liczna jest to grupa? Czy jest to „grupa trzymająca władzę„?
MO: Niestety, nie wszystkie szczegóły są jawne i nie mogę na dzień dzisiejszy wprost powiedzieć jaki jest nasz cały akcjonariat. Za to są rzeczy, które są przejrzyste i pokazują, że w Spółce nie ma żadnej „grupy trzymającej władzę” – mam na myśli skład Rady Nadzorczej, która już niedługo zostanie powołana i jej ostateczny skład każdy będzie mógł sprawdzić.
PŚ: Wspominaliście, że zamierzacie wejść na GPW?
MO: Tak, mamy to w planach.
PŚ: Zortrax wchodzi bez powodzenia na giełdę od 2014 r. Dlaczego twoim zdaniem trwa to tak długo? Czy nie obawiasz się, że wam także zajmie to tak wiele czasu?
MO: Nie znam możliwości naszej konkurencji, więc odpowiem politycznie: bez komentarza ;-). Nie obawiam się natomiast o 3D Printers. Nie podajemy oficjalnej daty wejścia na Giełdę. Znamy nasze możliwości i chęci. Poza tym „dzień” po wejściu inwestora do Spółki opowiadać o terminach wejścia na Giełdę byłoby nietaktem.
PŚ: Zortrax sprzedał 5000 drukarek 3D do Della. Komu wy zamierzacie sprzedać 5000 drukarek 3D?
MO: Bardzo bym chciał, żeby takie transakcje miały miejsce na rynku 3D, a zwłaszcza, żeby realizowała je konkurencja. Nasza polityka dystrybucyjna opiera się na mocno zdywersyfikowanym portfelu źródeł przychodu. Sama ilość 5000 drukarek nie jest imponująca, natomiast dostarczenie takiej ilości do 1 odbiorcy osobiście uznałbym za duże ryzyko. Sam miałem przyjemność dostarczania tysięcy urządzeń drukujących do jednej z sieci detalicznych działających na polskim rynku. Ryzyko takiej transakcji było bardzo duże, ale reprezentowałem bardzo dużego dystrybutora IT i taka transakcja była w okolicach 1% obrotu Spółki.
PŚ: W zeszłym roku Bartłomiej Gola – współudziałowiec m.in. Omni3D, usprawiedliwiał Zortraxa mówiąc, że strategia „fake it until make it” jest ok. o ile przynosi efekty. Jak się na to zapatrujecie? Może warto spróbować…?
MO: Moim zdaniem rozliczy ich rynek. Jeżeli do tej pory konkurencja bawiła się w grę pozorów, to wejścia na giełdę nie będzie, albo lepiej, żeby nie było (oczywiście dla nich samych). Biznes to nie poker. Zawsze trzeba liczyć się, że ktoś powie „sprawdzam”.
Co do naszej strategii – pokazujemy to co robimy i nie pójdziemy drogą prężenia muskułów.
PŚ: Przejdźmy może do drukarek 3D… F300 pojawiło się na rynku na początku zeszłego roku. Dlaczego zostało wprowadzone tak po cichu…?
MO: Szczęśliwie i nieszczęśliwie zbiegło się to z rozmowami z naszym aktualnym inwestorem. Spowodowało to tylko, że drukarka została pierwszy raz w Polsce zaprezentowana na targach w Kielcach, a swoją europejską premierę miała w Amsterdamie: Additive Manufacturing Europe 2016. Potem firma zatrudniła mnie i ustaliliśmy nową strategię marketingową. Nie jestem zwolennikiem fajerwerków. Na swoją pozycję na rynku wolę ciężko zapracować. Stawiamy na partnerstwo i bezpośrednie rozmowy z rynkiem. Jesteśmy blisko naszych klientów, resellerów i dystrybutorów. Więcej dla mnie znaczy zwykły uścisk dłoni nowego partnera, który mówi wprost: Panie Mariuszu, to jest profesjonalne podejście.
Naszej konkurencji jestem wdzięczny, że zrobiła dużo dla budowania świadomości polskiej myśli technologicznej w druku 3D na świecie. Teraz to do mnie piszą resellerzy z całego świata i pytają o polskie drukarki 3D.
PŚ: Co możesz powiedzieć na temat tego urządzenia?
MO: Paweł proszę! Jestem marketingowcem, sprzedawcą, biznesmenem – zróbmy z tego pytania osobny artykuł, bo mam zbyt dużo do opowiedzenia <śmiech>
Ale w dwóch słowach: jeżeli chcesz mieć profesjonalną drukarkę 3D do zastosowań przemysłowych, to raczej wybór nie jest zbyt duży. Możesz kupić HBOT 3D F300, albo zaopatrzyć się w dużo większe pieniądze i szukać czegoś za granicą. Ale uwzględniając, że firmy zagraniczne też kupują od nas, to i tak zostajesz przy HBOT 3D F300.
PŚ: Po co mam kupować HBota F300, skoro na rynku jest dostępny Zortrax M300 – następca doskonałego M200?
MO: To jest jedna z rzeczy, której nie robimy nigdy: nie porównujemy HBOT 3D F300 do M300 i M200. Nie wiem jak miałbym to zrobić? Różnimy się wszystkim oprócz tego, że jesteśmy producentami drukarek 3D w technologii FDM.
Uważam, że trafiamy do zupełnie innego klienta, w inny sposób. Szanujemy nasz konkurencję i tego samego oczekujemy od innych.
PŚ: Jakie macie plany rozwoju swojej drukarki 3D? Będziecie dodawać kolejną głowicę drukującą, czy może będziecie eksplorować temat innych obszarów roboczych?
MO: Druk 3D jest fascynujący ponieważ wciąż rozwija się bardzo dynamicznie, zwłaszcza zapomniany przez dużych potentatów rynek niskobudżetowych drukarek 3D w technologii FDM. Wszystko mamy w planach: drugą głowice, większy obszar, mniejszy obszar, wypłukiwany materiał podporowy, własny program do cięcia modeli, itd…
Sunbeam 2.0
PŚ: Co się stało z elektroniką sterującą Sunbeam? Mieliście ją przez długi czas w ofercie, korzystało z niej sporo firm (m.in. ZMorph i Monkeyfab), po czym nagle zaprzestaliście jej sprzedaży, co okazało się dla niektórych wielce problematyczne… Czy będziecie w dalszym ciągu sprzedawać Sunbeama?
MO: Wciąż mamy odbiorców naszej autorskiej elektroniki Sunbeam. Różnica jest taka, że nie jest już ona pozycją cennikową. Dla naszych partnerów jesteśmy podwykonawcą, więc niekoniecznie wszyscy muszą wiedzieć, kto kupuje naszą elektronikę. My jesteśmy dumni, że nasze pomysły sprawdzają się również u innych producentów drukarek.
PŚ: Niedawno przeszliście na Simplify. To ostatnia zmiana oprogramowania? Kiedyś Arek wspominał, że zamierzacie pracować nad czymś własnym?
MO: Pracujemy nad czymś własnym. Simplify3D to aktualnie najlepsze rozwiązanie dla naszych klientów. Na rynku nie udało nam się znaleźć nic bardziej zaawansowanego i profesjonalnego. Sądzę, że zawsze pozostawimy klientom możliwość wyboru. To już się wpisało w nasz model sprzedaży. Klient decyduje, czy woli nasz filament, czy kogoś innego. Z oprogramowaniem niedługo będzie dokładnie tak samo.
PŚ: Ostatnie pytanie: czy Polska potrzebuje aż tak wielu producentów drukarek 3D? I to na dodatek drukujących w tej samej technologii?
MO: Nie, nie potrzebuje. I tu nawiąże do najlepiej znanego mi rynku dystrybucji IT. W Polsce od kilkunastu lat wszyscy czekają na konsolidację rynku dystrybucyjnego IT. Istnienie tak wielu dużych dystrybutorów jest nieuzasadnione. I wciąż czekamy, a firmy ABC Data, AB, Action, Incom, Tech Data, etc. rosną i rosną, a analitycy czekają na konsolidację i czekają, co roku wieszcząc, że to już „dziś”.
Jest za dużo producentów drukarek 3D w technologii FDM w Polsce. Ale czy na świecie? Mamy możliwość (jako Polska) być największym eksporterem drukarek 3D na świecie – no to chyba jakoś się pomieścimy…
Aldric Negrier to portugalski konstruktor drukarek 3D oraz właściciel serwisu RepRap Algarve. Na swoim koncie ma przede wszystkim konstrukcje pracujące w technologii FDM, ale właśnie pokusił się o pierwsze urządzenie działające w technologii SLA/DLP. Smaczku całemu przedsięwzięciu dodaje fakt, że jedną z inspiracji, z których czerpał jest Cristelia, czyli drukarka 3D nad którą pracuje nasz rodzimy Krzysztof Dymianiuk.
RooBee One jest projektem open source, a całą instrukcję montażu wraz z listą niezbędnych elementów znaleźć można na portalu Instructables. Oprócz wspomnianej wcześniej inspiracji Aldric wykorzystał też trochę rozwiązań ze swojego wcześniejszego projektu, drukarki Vulcanus MAX.
Jak przystało na urządzenie pracujące w technologii DLP, jako źródło światła do utwardzania fotopolimeru wykorzystano projektor, w tym przypadku jest to Acer X113P. Jak wiadomo drukarki SLA/DLP nie są zbytnio skomplikowane pod względem mechanicznym i w większości tego typu urządzeń cała mechanika sprowadza się tylko do osi Z. Ten właśnie element, poddany jednak pewnym modyfikacjom, został zaczerpnięty właśnie z konstrukcji Krzysztofa Dymianiuka. Oś Z składa się więc z dwóch wałków linowych o średnicy 12 mm, dwóch łożysk LMK12UU, śruby trapezowej o średnicy 8 mm oraz silnika krokowego Nema17. Ramię podtrzymujące platformę roboczą zostało lekko zmniejszone i wydrukowane w technologii FDM.
Projekt kuwety drukarki 3D przedstawiony została w dwóch wersjach. Pierwsza wykonana jest z pięciu fragmentów pleksi, z czego cztery przeznaczone na ścianki boczne są w kolorze czerwonym, a ten stanowiący dno jest bezbarwny. Wszystko połączone jest ze sobą klejem akrylowym. Druga nie zawiera dna z naturalnego pleksi, a zamiast niego wykorzystana jest cienka folia FEP.
Platforma robocza wykonana jest z 5 mm blachy aluminiowej, która ze względu na zwiększenie jej właściwości adhezyjnych została lekko zeszlifowana od spodu. Dzięki śrubom luzującym platformę w łatwy sposób możemy ją wypoziomować względem dna kuwety, po czym ponownie zablokować jej położenie.
Sercem RooBee One jest Arduino MEGA wraz z nakładką RAMPS 1.4. Jako firmware wykorzystano popularnego Repetiera, ponieważ Aldric stosuje go w konstruowanych przez siebie drukarkach FDM. Wszystkie dotychczasowe wydruki wykonywane były przy użyciu slicera Creation Workshop oraz standardowej żywicy od FunToDo.
Jak widać konstrukcja nie wymaga zbyt wielu elementów i nie należy do szczególnie skomplikowanych przez co cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Każdy średnio rozgarnięty użytkownik powinien sobie z nią poradzić.
A-T Products to holenderska firma z siedzibą w Staphorst specjalizująca się w szlifowaniu, toczeniu, frezowaniu i cięciu laserem. Do niedawna dla właściciela firmy druk 3D był jedynie kolejną technologiczną nowinką. Jak się okazuje, to właśnie dzięki technologii druku przestrzennego udało się tchnąć życie w starą maszynę Rexroth, którą właściciel A-T-Products przerobił na cele własnej firmy.
Albert Timmerman przekształcając starą maszynę z niesprawnym kontrolerem własnoręcznie stworzył pięcio-osiową frezarkę. Po zainstalowaniu nowego kontrolera oraz silników servo i kilku innych modyfikacjach maszyna zyskała nowe życie.
Do sprawnego funkcjonowania maszyny brakowało jeszcze ograniczników do prowadnic rolkowych, które uległy zniszczeniu. Są one niezwykle małymi i precyzyjnymi częściami, a ich zadaniem jest utrzymanie rolek na prowadnicy. Timmerman zwrócił się w tej sprawie do firmy Vekashape – holenderskiego dystrybutora drukarek 3D VShaper.
Z pliku 3D przesłanego przez A-T Products, Vekashape stworzyliło plik STL, a następnie w oprogramowaniu SOFTSHAPER został wygenerowany G-Code dla drukarki 3D VSHAPER ONE Single. Do druku 3D użyto dyszy drukującej o średnicy 0,2 mm i wydrukowano go na warstwie o grubości 0,05 mm, co pozwoliło osiągnąć niezwykle precyzyjny wydruk 3D. Został on z powodzeniem zainstalowany we frezarce, która wg zapewnień Alebrta Timmermana sprawuje się znakomicie.
Eryk Wąsek to jedna z najbardziej znanych postaci w polskiej branży druku 3D. Od wielu lat związany z segmentem wysokobudżetowym, pełnił obowiązki dyrektora handlowego najpierw w e-Prototypach, a po ich przejęciu przez belgijskie Materialise w 2014 r., w polskim oddziale firmy. W 2015 r. był jednym z nominowanych w kategorii Człowieka Roku w plebiscycie Nagrody Branżowe CD3D, odbierał również główną nagrodę dla Najlepszej Polskiej Firmy Usługowej 2015 Roku. Z końcem zeszłego roku podjął decyzję o zmianie pracy – od stycznia 2017 r. pełni obowiązki Prezesa Zarządu 3DTeam – czołowej firmy z obszaru skanowania 3D i metrologii przemysłowej.
3DTeam to relatywnie młoda firma, jednakże mogąca poszczyć się już sporą renomą na rynku. Założona przez grupę młodych, lecz doświadczonych zawodowo absolwentów Politechniki Poznańskiej stanowi obecnie Centrum Kompetencji Metrologicznych, w skład którego wchodzą: 3DTeam – zajmujące się usługami skanowania 3D i inżynierii odwrotnej, Lenso – wyłączny dystrybutor urządzeń pomiarowych GOM na Polskę, oraz 3DTool – producent uchwytów pomiarowych oraz dystrybutor rozwiązań WITTE Barskamp.
Centrum prowadzi działalność w trzech wiodących dla Spółki kompetencjach: skanowanie 3D, inżynieria odwrotna, szkolenia i wdrożenia oprogramowania 3D Systems oraz sprzedaż urządzeń haptycznych, wraz z oprogramowaniem Freeform.
Firma zatrudnia aktualnie 11 osób, zlokalizowanych w dwóch oddziałach – w Swadzimiu k. Poznania oraz we Wrocławiu. 3DTeam wykonuje usługi pomiarowe systemami optycznymi firmy GOM – ATOS TRIPLE SCAN, ATOS CORE i systemem fotogrametrycznym TRITOP. Do inżynierii odwrotnej i modelowania używa zaawansowanego, profesjonalnego oprogramowania CAD. 3DTeam to również wyłączny w Polsce, certyfikowany partner szkoleniowy 3D Systems w zakresie oprogramowania Geomagic.
Eryk Wąsek, pełniący od stycznia br. funkcję prezesa zarządu 3DTeam Sp. z o.o. to ekspert z blisko 20-letnim doświadczeniem w sprzedaży, zarządzaniu i coachingu w przedsiębiorstwach o różnych profilach działalności. Posiada kompetencje w zakresie budowania tradycyjnych sieci sprzedaży oraz alternatywnych kanałów dystrybucji. Od 2011 roku ściśle związany z branżą druku 3D w Polsce, jest jednym ze współzałożycieli Stowarzyszenia Polskiej Branży Druku 3D. Jest absolwentem Central Connecticut State University New Britain i Politechniki Wrocławskiej.